



Warunki pogodowe w jakich nam wypadło działać - mówiły same za siebie: "będzie rzeźnicko!"

Zespół podczas przygotowań do misji *tak moralnych jak i czysto-sprzętowych)..



W porcie wcale nie było lepiej ani łatwiej....

Razem z Alem Groverem - ładujemy potrzebne wyposażenie (w tym wypadku moździerz +parę skrzyń z amunicją skrzynię z explosives'ami (TNT/C4) oraz niezbędne zabezpienie medyczne dla Zespołu)


.... i siup na pokład SpeedBoat'a .

...i weryfikacja


Tak samo trzeba było załadować sprzęt do naszej wersji (NATO) CH-47 .
tym razem leciało to co miało być zrzucone /wyładowane na LZ (w punkcie "BASE")



I tutaj, niestety, dał o sobie znać nasz prywatny pech - w pełni zatankowany i załadowany CH-47 nagle dostał "małpiego rozumu" i podczas rozkręcania wirników (a właściwie samego zapalania silników) postanowił "give up" ....


[...] Po naprawieniu tego błędu (z Zeusa) i postawieniu nowego CH-47 ponownie załadowaliśmy potrzebny sprzęt

Siadamy do cockpitu - ja jako co-pilot - którego rola szczególnie w takich warunkach w pomocy Lupusowi w nawigacji była nie do przecenienia....


Z powodu na niezwykle "wścibskie" i, mimo tak masywnego zamglenia, całkiem skuteczne (bo naprowadzane radarowo) wrogie AA , musieliśmy wylądować w sporej odległości od cieśniny i przejść ze sprzętem przeprawowym przez las ...



Rozpakowuję nasz ponton ...

i woduję go w cieśninie .


Podczas przeprawy...


Rzut oka na sytuację taktyczną .
(w tym trybie mieliśmy wyłączone wszystkie taktyczne znaczniki na mapie- jedyne co można było stosować to rysowanie odręczne i to tylko na Direct Comm.)

W akcji
(wraz z Krzycem wykonywaliśmy rozpoznanie AO i próbę namierzenia celu strategicznego)

W tej misji było sporo pływania ...



....oraz mokrej od mgły i pogody roślinności w dżungli, gdzie pod każdym prawie krzakiem może czaić się wróg.


...

...albo Przyjaciel




"Długi Marsz" powrotny ze strefy AO


Niestety wróg również nie spał .
Skutkiem czego - moja MkV - w pewnym momencie zanurkowała niczym nurkujący na dno okręt podwodny (którym w istocie się stała) - tak, że musiałem sam dokonać próby "awaryjnego wynurzenia"



Sam na Wielkim Oceanie....

I znów przez ogarniętą, zasnutą, mgłą dżunglę.


Miło jest spotkać w takich warunkach Kolegę ...




Jedno trzeba przyznać członkom naszego Zespołu .
Że niezależnie od warunków pory dnia, pogody - oraz aktywności wroga w Regionie - potrafią wykonać powierzone im zadania! Choć czasem kosztuje to sporo (wysiłku, czasu a także zmarnowanego/straconego wyposażenia) Ale najwazniejsze jest życie - swoje i Kolegów z Zespołu !

[TO BE CONTINUED ]